Słowa słowa słowa

Stworzyłam to miejsce, żeby wyrażać swoje uczucia, poglądy, nadzieje...
Czasami piszę coś bo warto, czasami palce same skaczą po klawiaturze, czasami muszę pomyśleć nad doborem słów. Bywa jednak i tak, że nie umiem czegoś wyrazić tak, jakbym tego chciała.
W takich sytuacjach z pomocą przychodzą słowa innych.

Kiedyś nie zwracałam uwagi na treść tego, co akurat wpada do moich uszu - mówię tu o muzyce szczególnie. Słowa różnych utworów nie interesowały mnie w ogóle. Tak było długo. Potem pojawił się ktoś, kto uświadomił mi, że słowa są najważniejsze. Od tamtego dnia, od tamtej sekundy zawsze słucham, a nie słyszę.

Jako że dziś z każdego punktu mojego ciała i duszy wypływa chęć powiedzenia czegoś, ale w żadnym zakątku siebie nie potrafię znaleźć odpowiednich słów by to wyrazić, pomoże mi ktoś inny.

Dziś dodaję nową etykietę na blogu - cytaty. Od dziś będą się czasami pojawiały.


Gabrielle - Out Of Reach

Knew the signs wasn’t right
I was stupid, for a while
Swept away, by you
And now I feel like a fool
So confused
My heart’s bruised
Was I ever loved by you?
Out of reach, so far
I never had your heart
Out of reach, couldn’t see
We were never meant to be
myself, from despair
I could drown if I stay here
Keeping busy, everyday
I know I will be ok

So much hurt, so much pain
Takes a while to regain
What is lost inside
And I hope that in time
You’ll be out of my mind
I’ll be over you
And I know I’m
So confused
My heart’s bruised
Was I ever loved by you?
Out of reach, so far
I never had your heart
Out of reach, couldn’t see
We were never meant to be
Out of reach, so far,
You never gave your heart
In my reach,
I can see
There’s a life out there for me

Tak sobie myślę, że...

... musiałam być bardzo złym człowiekiem w poprzednim wcieleniu....

Jest szef, nie ma szefa, jest szef, nie ma szefa, a teraz trochę jest...

A teraz malutki bonusik dla rządnych krwi kierowniczej ]:->

Brutalne ale pomocne

Nie korzystać przed ukończeniem 18 roku życia

Taaaa Daaammmm

http://www.grymix.pl/331/zabij-szefa/

Wirtualny irytator

Jakiś miesiąc temu poznałam w internecie kolesia, znalazł mój numer gg gdzieś w sieci. Szczerze to nawet nie pamiętam jak ma na imię. Chamskie - zdaję sobie z tego sprawę, lecz niestety pierwsza rozmowa nie potoczyła nam się zbyt interesująco, zatem Pan X nie dostał się na moją kontaktów. Life is brutal - niestety.
Dziś Pan ten odezwał się do mnie po raz kolejny.

Nie mogłam się powstrzymać przed wydaniem naszej rozmowy na światło dziennie i przed poddaniem jej opinii publicznej. Że też ludzie wogóle mają takie pomysły.

PS. Pisownia oryginalna :]

tenshii 16:52:24
musze ladnie pachniec, moze mi sie zdarzy jakis wakacyjny romans ;d;p
WirtualIrytation 16:53:58
dobrze dobrze ja to sobie zapamietam
tenshii 16:54:21
;>
WirtualIrytation 16:54:22
chyba musze sie na ciebie obrazić
tenshii 16:54:30
dlaczego
WirtualIrytation 16:55:17
to ja sie krece za tobą a ty mi tu wyskakujesz z takim tekstem że może ci sie coś trafi a ja to co ?
WirtualIrytation 16:55:33
wiesz przykro mi sie teraz zrobiło
WirtualIrytation 16:55:39
:(
tenshii 16:55:42
e tam, wkacyjne romanse sa przelotne;)
WirtualIrytation 16:56:17
dobrze to ja zmykam z tąd skoro tak mówiesz bo nie mam czego tu szukać
tenshii 16:56:43
o co ci chodzi
WirtualIrytation 17:00:57
bo jak bym ci odpowoiadał to bys nie szukała wakacyjnej miłości
tenshii 17:01:21
slyszales o poczuciu humoru?
WirtualIrytation 17:01:27
tylko byś pragneła być przy mojej osobie
tenshii 17:01:44
pozatym wakacyjne romanse nie sa z milosci tylko z pozadania
WirtualIrytation 17:01:52
tak słyszałem
WirtualIrytation 17:02:04
a rozumiem
tenshii 17:02:09
;)
WirtualIrytation 17:02:39
a to ciekawe i to upowarznia do zdrady swojegop faceta jak sie takowego posiada?
tenshii 17:03:04
jesli sie posiada to sie nie interesuje wakacyjnymi romansami
tenshii 17:03:16
wakacyjne romanse sa dla samotnych
tenshii 17:06:50
:)
WirtualIrytation 17:07:37
rozumiem
tenshii 17:08:04
a narazie i ty i ja jestesmy samotni
WirtualIrytation 17:08:08
to juz znalazłem pomysł by Cie pozbawic wakacyjnego romansu
tenshii 17:08:15
;>
tenshii 17:08:18
slucham
WirtualIrytation 17:09:28
np. moge cie poprosić byś została moja Kobietą i już bedziemy nie wolni i nie bedzie romansu wakacyjnego jesli oczywiście przyjmiesz moją prośbe
WirtualIrytation 17:09:38
:)
tenshii 17:10:37
hmmm
tenshii 17:10:48
nie moge zostac twoja kobieta
WirtualIrytation 17:11:20
wiedziałem że dasz mi kosza tak zawsze z wami jest kobietami
tenshii 17:11:28
posluchaj
WirtualIrytation 17:11:30
:[
tenshii 17:11:44
ja cie po 1 znam tylko przez gg
tenshii 17:11:51
po drugie znam ce bardzo krotko
tenshii 17:12:04
po 3 nie wchodze w zwiazki na odleglosc przez gg
WirtualIrytation 17:12:10
a czy ja poprosiłem cie o reke ?
tenshii 17:12:13
a po 4 i co najwazniejsze to nie czuje do ciebie nic
tenshii 17:12:46
a ty uwazasz ze zwiazek to ot takie bycie ze soba przez internet?
WirtualIrytation 17:13:11
chodzenie jest po to by sie poznawać lepiej nie każe ci wychodzić za mnie
WirtualIrytation 17:13:49
wcale nie mysle i nie uwarzam że takie przez internet i wczale nic takiego nie powiedziałem
tenshii 17:13:57
posluchaj
WirtualIrytation 17:14:16
usłyszałaś coś takiego ze chce tylko ciagnąc zwiżzek przez internet
tenshii 17:14:32
ja uwazam ze nie ma zwiazku bez uczucia... ludzi enajpierw powinni sie spotykac i poznawac, a jesli w trakcie tych spotkan poczuja ze chca ze soba byc to wtedy ewentualnie moga mowic o zwiazku
WirtualIrytation 17:14:38
przyjerzdzał bym do ciebie i bys my sie spotykali normalnie
tenshii 17:15:00
wybacz, ale narazie jest to poza moimi zmyslami wyobrazni
WirtualIrytation 17:15:03
skoro tak uwarzasz
tenshii 17:15:06
popiszmy jeszcze troche na gg
WirtualIrytation 17:15:44
i tak to nic nie zmieni jak popiszemy ze sobą
WirtualIrytation 17:16:12
bo sama stwierdziłaś ze musiała byś sie spotykac najpierw a potem zdecydowac sie na zwiazek
tenshii 17:16:51
mi sie po prostu nigdzie nie spieszy
WirtualIrytation 17:17:14
rozumiem
tenshii 17:17:56
co ma byc to bedzie
WirtualIrytation 17:17:58
ale szkoda wakacji na niespieszenie sie bo we 2 jest miło je spedzić ale skoro Ty wolisz romanse od czegoś bardziej stałego uszanuje to
tenshii 17:18:04
wyznaję zasade NIC NA SIŁE
tenshii 17:18:29
jesli chodzi o romanse to mowilam ci juz ze przydalobyc i sie poczucie humoru
WirtualIrytation 17:22:26
ja mam ogromne poczucie humoru tylko nie było okazji bys to dostrzegła
WirtualIrytation 17:23:24
ale mogli bys my sie umówieć na mały wakacyjny romans a jak by ci sie spodobałao to by tak zostało ale misie zrymowało i tak zostało
WirtualIrytation 17:23:30
:>
tenshii 17:23:33
no wiem, widze ze nie byl ookazji bo wszystko co mowie traktujesz zbyt powaznie
tenshii 17:23:46
no porsze, to zes sobie wykombinowal ;d
WirtualIrytation 17:24:26
ale sama nie zauwarzyłas choć jestes ponoć z poczuciem humoru że ja taż zartuje w ten sposób
WirtualIrytation 17:24:38
to tak zwany powarzny rzart
tenshii 17:24:42
aaaaa
tenshii 17:24:48
to nie znalam do tej pory powaznych zartow ;]
WirtualIrytation 17:25:46
może chciałem cie sprowokować tym że powiesz mi że chciała bys zemna ten romans i to dla mnie kupiłas te perfumy ej nic nie jestes domyslna'
WirtualIrytation 17:25:54
ja cie podpuszczam a ty nic
tenshii 17:26:03
nigdy nie przyszlo by to na mysl
WirtualIrytation 17:27:29
to już wiesz
WirtualIrytation 17:27:49
a co ty z tym zrobisz to juz Twoja sparawa
tenshii 17:28:44
:)
tenshii 17:29:16
nawet nie wiesz czy jestem w twoim typie
WirtualIrytation 17:29:53
romans wykaże czy jesteś jak bedziesz to zostaniesz na stałe
WirtualIrytation 17:29:59
;)
WirtualIrytation 17:30:10
oczywiście jak ja bede w Twoim
WirtualIrytation 17:30:43
a pozatym czy uwarzasz że jak byś mi sie nie spodobała to bym napisał do ciebie i nie była w moim typie?
tenshii 17:31:27
mysle ze szukasz dziewczyny na siole
WirtualIrytation 17:31:53
akurat tu sie mylisz
tenshii 17:32:06
widze ;)
WirtualIrytation 17:32:39
na to nie moge nażekać na brak powodzenia u kobiet
WirtualIrytation 17:33:11
nie skromnie to zabrzmiało ale taki jest fakt a nie lubie kłamać wiec to mówie otwarcie nie bede ściemniał
tenshii 17:33:53
wiec skoro masz u nich powodzenie dlaczego proponujesz zwiazek dziewczynie przez internet?
tenshii 17:34:16
i to takiej ktorej nie znasz i ktora narazie nie wykazuje toba zainteresowania bo zamiast to zainteresowanie wzbudzac wdajesz sie w jakis dziwne polemiki
WirtualIrytation 17:37:05
bo może lubie zdobywać a nie brać którąś z dziewczyn które chca być zemną odrazu tylko kiwne na nie palcem
WirtualIrytation 17:37:29
powiec co to za radość najwiekrza radość jest w tedy jak sobie zdobedziesz kobiete
tenshii 17:37:50
wiec mnie probuj zdobyc a nie idziesz na latwizne i przez gg proponujesz zwiazek
WirtualIrytation 17:38:48
oj nie podoba mi sie Twoje podejście do mnie
tenshii 17:39:42
a jakie powinno byc zeby ci sie podobalo?
WirtualIrytation 17:40:02
wcale nie ide na łatwizne a poderwanie czy przez internet czy na żywo jest jednakowe ale kobieta podrywana musi chciać być poderwana
tenshii 17:40:19
wiesz co
WirtualIrytation 17:40:24
powinna kobieta też dawać sygnały że chce a nie olewka
tenshii 17:40:30
ale ja nie widze w twoim zachowaniu nawet cienia podrywania
WirtualIrytation 17:40:43
zresztą niechce mi sie tego tłumaczyc jak byś była dzieckiem
WirtualIrytation 17:40:59
bo niechcesz zauwarzyc
tenshii 17:41:21
poza tym widze ze ja ciebie interesuje TYLKO jako kobieta i ewentualna przyszla dziewczyna, a juz jako kolezanka nie bardzo
WirtualIrytation 17:41:41
dobra musze kończyc bo sie spuźnie przepraSZAM CIE TRZYMAJ SIE DO USŁYSZENIA JAK OCZYWIŚCIE BEDZIESZ CHCIAŁA
tenshii 17:41:56
przyjmij po prostu do wiadomosci ze moge byc twoja kolezanka
tenshii 17:41:59
przynajmniej narazie
WirtualIrytation 17:42:48
tak masz racje bo jak na kol. to mieszkasz za daleko jak miał bym jeździć do ciebie to musiał bym miec konkretny powód nie sadzisz?
WirtualIrytation 17:43:45
kol. to dobrze mieć na miejscu by wyjść razem na piwko albo gdzieś
WirtualIrytation 17:45:07
jak miałem dziewczyne w krakowie to byłem co 2 dzień ale jak bym miał mieć kol to bym napewno nie pojechał bo by mi sie nie chciało
tenshii 17:53:51
ale ja ci nie kaze do siebie przyjezdzac
tenshii 17:53:57
po prostu mozemy zostac z najomymi z gg
tenshii 17:53:58
i tyle

CHYBA SIĘ OBRAZIŁ :]

Mól książkowy - pseudorecenzje

Korzystając z okazji wakacji, nadmiaru czasu, okropnej, zbyt gorącej i dusznej aury, a także zamiłowania do książek, postanowiłam nadrobić swoje literaturowe zaległości.

Tego lata za mną zaledwie 2 książki - narazie, ale chyba nie mam szczęścia, bo na całe 2 razy - 2 razy zdąrzyłam się lekko zawieść na 2 bardzo do tej pory pasujących mi autorach. Możliwe, że to ja wybrzydzam, ale faktów nie zmienię - mogło być lepiej.

Jakieś pół roku temu zakupiłam pożadany przeze mnie od dłuższego czasu "Kod Leonrda da Vinci". Przeczytałam go w niecałe 3 dni. Byłam, i jestem nadal, zachwycona treścią, umiejętnością knucia intryg, wyobraźnią i talentem pisarskim autora. Nie mogłam się oderwać od książki, a jeśli już to tylko z musu pod wpływem świadomości porannego cierpienia przy wstawaniu do pracy. Naprawdę polecam... Pod jednym warunkiem - że wcześniej nie czytaliście żadnej innej książki niejakiego Don'a Brown'a.
Okazuje się, że człowiek ten pisze swoje książki na jedno kopytko. Otóż jakieś 3 tygodnie temu wpadła mi w ręce "Cyfrowa twierdza" tegoż autora. Przeczytałam, nie powiem że bez zainteresowania, ale na pewno nie pojawiło się we mnie nawet skrawka fascynacji takiej jak do "Kodu...". Okazało się bowiem, że tak jak i tam, tak i tu pojawił się przystojny, wybitnie inteligentny, idealny wręcz profesorek mówiący w 5 językach i szanowany przez 98% ludności świata (ironia). Obok niego oczywiście młodziutka, śłiczna, drobniutka ciałem ale wielka umysłem, kochająca sie w profesorku pani kryptolog. Postać oddanego, prawdziwego, cudownego przyjaciela, który wkrótce okazuje się zdrajcą, a także rosłego silnego, mądrego aczkolwiek lekko upośledzonego blondyna też nie jest obca czytelnikom "Kodu...". Treść, akcja, wątki i problemy - głównie ten dotyczący ratowania ludzkości i świata - są prawie identyczne, co niestety pozwala przewidzieć kolejne ruchy bohaterów oraz zakończenie powieści.
Przede mną jeszcze "Anioły i demony" pana Brown'a, które przeczytam po prostu z babskiej, nieodrodnej ciekawości. I to by chyba było na tyle o tejże pozycji.

Słyszelisći o Stephen'ie King'u? Wydaje mi się, że chyba wszyscy o nim słyszeli, a przynajmniej o jego ksiązkach lub filmach kręconych na ich podstawie.
Kilka miesięcy temu z niebywałym podekscytowaniem, które zawsze towarzyszy mi gdy mam w ręce książkę tego autora, zakupiłam "Oczy smoka". W zeszły weekend otworzyłam ją po raz pierwszy. Szczerze mówiąc książka przypomina szklankę wody z sokiem, i co ważne nie wymieszanej wody z sokiem. Już tłumaczę dlaczego. Jest ona bowiem dobra na gorące, upalne dni, na chwilę - bo jest cieńka, i co najważniejsze - w wypadku aktu desperacji. Na początku nic się nie dzieje, tylko woda i woda, flaki z olejem, nuda totalna. Czyta się i czyta i właściwie nie dochodzi się do niczego nowego. Potem coś lekko, lekko zaczyna nabierać smaku. Wchodzi się w szybsze tempo "połykania" stron. Robi się coraz bardziej słodko, słodko, aż w końcu wszystko kończy się tak nieoczekiwanie i bezsensownie i miło, że przypomina to słodycz soku z dna szklanki - lepiącą i psującą cały chłod o orzeźwienie wywołane wodą. Najlepiej wtedy wziąć do ręki kolejną szklankę z piciem, przepić i jak najszybciej zapomnieć.
Szczerze mówiąc nie mam ochoty opowiadać o czym jest ksiażka. Powiem tylko tyle, że musicie lubić średniowieczne czasy, rycerzy, królów, książęta, złych magów i tym podobne bzdety.

A teraz moi drodzy zabieram się za "Pachnidło" Patrcick'a Suskind'a. Mam nadzieję, że przerwie ono moje tegoroczne pasmo niepowodzeń czytelniczych.

Hmm... ?


Reinkarnacja? Owszem, istnieje...

Jako uczennica szkoły podstawowej ulegałam uczniowskiej modzie i przestrzegałam reguł bycia trendy. Za moich czasów w modzie był Fox Moulder. Jeśli nie obejrzało się kolejnego odcinka "Z archiwum X" nie było się trendy. Zatem co tydzień, niekiedy w tajemnicy przed rodzicami, włączałam swój 14 calowy telewizorek, na uszy zakładałam słuchawki i... choć umierałam ze strachu to twardo patrzyłam na ekran.Potwory, UFO i inne pierdoły nie przerażały mnie tak jak DUCHY. Duchy były makabrą. Odnicki o duchach po prostu powodowały, że moje serce się zatrzymywało, a ja nie spałam przez całą noc, czując, że ktoś mnie obserwuje....Potem przybyło mi parę lat i strach powoli zastępowała ciekawość. Po przetowrzeniu baaardzo wielu informacji stwierdziłam, że to bajki, że duchy nie istnieją, a wszelkie "dowody" na ich istnienie są albo spreparowane albo możliwe do wyjaśnienia przez naukę. Kolejnych kilka lat żyłam z tym przeświadczeniem.
Aż pewnego dnia.....
Przyszła do mnie znajoma. Zapytała czy nie chciałabym zarobić. No oczywiście że chcę!!
"Słuchaj. Znam takiego człowieka. Na nazwisko ma K. Jest hipnotyzerem. Leczy hipnozą. Cofa w niej ludzi do poprzedniego wcielenia. Wierzy, że wszelkie problemy, choroby i złe rzeczy, które nam się przydażają są wynikiem tego, jak żyliśmy w poprzednim wcieleniu. On ma zamiar napisać o tym książkę. Dlatego wszystkie seanse nagrywa na kasety. I potrzebuje kogoś kto tych kaset będzie słuchał i spisywał wszystkie te rozmowy na komputerze. Płaci za stronę. Dosyć dużo. Jeśli chcesz to masz ta robotę w kieszeni"
Ba! Pewnie, że chcę. Dobrze płacą. Z domu wychodzić nie muszę. W dodatku na pewno nieźle się ubawię i będę miała co opowiadać do końca życia znajomym. Biore to zlecenie!
I nie myliłam się... Mam o czym opowiadać znajomym...
Słuchając tych kaset znów poczyłam się jak ta dziewczynka z podstawówki. Oni wszyscy mówili tak przekonywująco. Mówili o śmiesznych i makabrycznych rzeczach. Mówili w innych językach!!
Pewnien człowiek opowiadał, że był kapitanem hiszpańskiego statku handlowego. Pewnego dnia zboczyli z kursu i dotarli do zupełnie nieznanej sobie wyspy, na której żyło dzikie plemię, z którym później robili interesy. Ten człowiek na prośbę pana K. zaczął mówić po hiszpańsku! Potem w języku tegoż plemienia! To naprawdę brzmiało jak słowa, zdania, a nie przypominało żadnego języka, który mogłam kiedykolwiek słyszeć.
Jąkająca się kobieta przyszła z powodu swojego problemu z mówieniem. Jąkała się strasznie. Opowiadała, jak żyła ze swoim ojcem w gospodarstwie rolnym. On ją bił. Była służącą we własnym domu. Pewnego dnia podziobały ją gęsi. Pan K. wierzył, że to przez te gęsi i przeżycia z ojcem ona jąka się teraz. Mówił do niej spokojnym, cichym głosem "nie masz się już czego bać. to minęło. już tego niema. uspokój się..." ONA PRZESTAŁA SIĘ JĄKAĆ!!
"Żyłam na wsi. Z rodziną. Trwała II wojna światowa. Mieszkałam z mamą i babcią. Pewnego dnia do naszej wioski przyjechali Niemcy. Grabili domy, zabierali bydło. Przyszli i do nas. Mama kazała mi się schować w domu, w pokoju. Widziałam przez okno jak babcia zginęła od postrzału. Mamę zabito siekierą bo sprzeciwiła się któremus z nich. Potem weszli do domu. Stanęłam za kotarą. Znaleźli mnie. Ostatnie co pamiętam to lufa pistoleu przed moimi oczyma" - tak mniej więcej brzmiała ta historia.
Codziennie ciarki przechodziły mi po plecach.
Ale nie tylko ze względu na opowieści o życiu. Głównie przez opowiadania o śmierci.
Każdy z ludzi, któych musiałam wysłuchać, a było ich mnóstwo, mówił dokładnie o tym samym.
Najpierw robiło się ciemno. Potem unosili się do góry i widzieli swoje ciało w dole. Potem pojawiał sie biały, świetlisty tunel. Wychodzili z tego tunelu do okrągłego pomieszczenia. Nigdzie nie było drzwi. Po prostu się tam pojawiali. Naokoło pod ścianami stały regały, tak wysokie, że nie było widać gdzie się kończyły. Na regałach stały książki. Jedna obok drugiej. Nie było wolnego miejsca. Potem dostrzegali ogromne drewniane biurko. Stało pośrodku pomieszczenia. Przy biurku siedział bardzo stary mężczyzna. Przed nim zawsze leżała księga. Otwierał tę księgę i opowiadał o życiu człowieka, który go odwiedził. Mówił o chwilach dobrych i złych. Szczególnie o jego uczynkach i postępowaniu. Potem wszystk oto podsumowywał i wysyłał tą... "duszę" spowrotem tu, do nas. Kolejne wcielenie miało być nagrodą bądź karą za poprzednie.
Słyszałam tę historię wiele razy, bardzo wiele razy. Niezależnie od tego, czy mówiła kobieta czy mężczyzna, osoba młoda czy stara, na pierwszej kasecie czy na dziesiątej - koniec zwsze był ten sam.
Wierzę w to całym sercem. Wierzę, że czeka mnie nowe życie. Słyszałam wszystkie te opowieści i wywarły na mnie wielkie wrażenie i wpływ.
Kilka miesięcy później pan K. pojawił się w jednym z reality-show. Wszyscy mówili "kicha" a ja wiedziałam, ze to nie kicha... Ale po co przekonywać kogoś na siłę. Ja swoje wiem

Ot i cała prawda...

"Powiedzmy, że facetowi imieniem Roger, podoba się kobieta, nazwijmy ją Elaine. Zaprasza ją do kina. Ona się zgadza. Spędzają razem miły wieczór. Kilka dni później proponuje jej obiad w restauracji i znów oboje są zadowoleni. Zaczynają się spotykać regularnie i żadne z nich nie widuje się z nikim innym.

Aż któregoś wieczoru w samochodzie, Elaine zauważa:
- A wiesz, że dziś mija dokładnie sześć miesięcy odkąd się spotykamy?
W samochodzie zapada cisza. Dla Elaine wydaje się ona strasznie głośna...
Dziewczyna myśli: "Kurcze, może nie powinnam była tego mówić. Może on nie czuje się dobrze w naszym związku. Może sędzi, że próbuję na nim wymusić jakieś zobowiązania, których on nie chce, albo na które nie jest jeszcze gotowy."
A Roger myśli: "O rany. Sześć miesięcy."
Elaine myśli: "Ale zaraz, ja sama nie jestem pewna, czy chcę takiego związku. Czasami chciałabym mieć więcej przestrzeni, więcej czasu, żebym mogła przemyśleć, co chcę dalej zrobić z tym związkiem. Czy ja naprawdę chcę, żebyśmy posuwali się dalej...? W zasadzie... do czego my dążymy? Czy tylko będziemy się nadal spotykać na tym poziomie intymności? Czy może zmierzamy ku małżeństwu? Ku dzieciom? Ku spędzeniu ze sobą całego życia? Czy ja jestem już na to gotowa? Czy ja go właściwie w ogóle znam?"
Roger: "Czyli... to był... zobaczmy... czerwiec, kiedy zaczęliśmy się umawiać, zaraz po tym, jak odebrałem ten samochód, a to znaczy. .. spójrzmy na licznik... Cholera, już dawno powinienem zmienić olej!"
Elaine: "Jest zmartwiony. Widzę to po jego minie. Może to jest zupełnie inaczej? Może on oczekuje czegoś więcej - większej intymności, większego zaangażowania... Może on wyczuł - jeszcze zanim sama to sobie uświadomiłam - moją rezerwę. Tak, to musi być to. To dlatego on tak niechętnie mówi o swoich uczuciach. Boi się odrzucenia..."
Roger: "I muszę jeszcze raz sprawdzić pasek klinowy. Cokolwiek te bałwany z warsztatu mówią, on nadal nie działa dobrze. I niech nie próbują tego zwalać na mrozy. Jakie mrozy? Jest 8 stopni, a ten silnik brzmi jak stara śmieciarka! I jeszcze zapłaciłem tym niekompetentnym złodziejom 600$!"
Elaine: "Jest zły. Nie winię go. Też bym była na jego miejscu. Czuję się taka winna, każąc mu przez to przechodzić, ale nic nie poradzę na to, co czuję. Po prostu nie jestem pewna..."
Roger: "Pewnie powiedzą, że gwarancja jest tylko na 90 dni. To właśnie powiedzą, szczury!"
Elaine: "Może jestem po prostu idealistką, czekającą na rycerza na białym koniu, kiedy siedzę obok wspaniałego mężczyzny, mężczyzny, z którym lubię być, na którym naprawdę mi zależy, któremu chyba także zależy na mnie. Mężczyzny, który cierpi z powodu mojej egoistycznej, dziecinnej, romantycznej fantazji."
Roger: "Gwarancja! Ja im dam gwarancję! Powiem, żeby ją sobie wsadzili w..."
- Roger - odzywa się Elaine.
- Co? - pyta Roger, wyrwany niespodziewanie z zamyślenia.
- Proszę, nie dręcz się tak - kontynuuje Elaine, a jej oczy zaczynają napełniać się łzami - Może nigdy nie powinnam... Czuję się tak... (załamuje się i zaczyna szlochać).
- Co? - dopytuje się Roger.
- Jestem taka głupia... Wiem, że nie ma rycerza. Naprawdę wiem. To głupie. Nie ma rycerza i nie ma konia.
- Nie ma konia? - zapytał nieco zdezorientowany Roger.
- Myślisz, że jestem głupia, prawda? - pyta Elaine.
- Nie! - odpowiada Roger, szczęśliwy, że wreszcie zna prawidłową odpowiedź.
- Ja tylko... Ja tylko po prostu... Potrzebuję trochę czasu...

Następuje 15-sekundowa cisza, podczas której Roger, myśląc najszybciej jak potrafi, próbuje znaleźć bezpieczną odpowiedź. W końcu trafia na jedną, która wydaje mu się niezła...
- Tak - mówi.
Elaine, głęboko wzruszona, dotyka jego dłoni.
- Och, Roger, naprawdę tak czujesz? - pyta.
- Jak? - odpowiada pytaniem Roger.
- No, o tym czasie... - wyjaśnia Elaine.
- Och... Tak.
Elaine odwraca się ku niemu i patrzy mu głęboko w oczy, sprawiając, że Roger zaczyna się czuć bardzo nieswojo i obawiać, co też ona może teraz powiedzieć, zwłaszcza, jeśli to dotyczy konia. W końcu Elaine przemawia:
- Dziękuję ci, Roger.
- To ja dziękuję - odpowiada.

Potem odwozi ją do domu, gdzie rozdarta, umęczona dusza chlipie w poduszkę aż do świtu, podczas gdy Roger wraca do siebie, otwiera paczkę chipsów, włącza telewizor i natychmiast pochłania go powtórka meczu tenisowego między dwoma Czechami, o których nigdy wcześniej nie słyszał. Cichy głosik w jego głowie podpowiada mu, że w samochodzie wydarzyło się dziś coś ważnego, ale Roger jest pewny, że nigdy nie zrozumie, co, więc stwierdza, że lepiej wcale o tym nie myśleć (tę samą taktykę stosuje w stosunku do głodu na świecie).
Następnego dnia Elaine zadzwoni do swej najbliższej przyjaciółki, może do dwóch i przez sześć godzin będą omawiać tę sytuację. Drobiazgowo zanalizują wszystko, co ona powiedziała i wszystko, co on powiedział, po raz pierwszy, drugi i n-ty, interpretując każde słowo, każdą minę i każdy gest, szukając niuansów znaczeń, rozważając każdą możliwość... Będą o tym dyskutować, przez tygodnie, może przez miesiące, nie osiągając żadnej konkluzji, ale także wcale się tym nie nudząc.

W tym samym czasie, Roger, grając w golfa ze wspólnym przyjacielem jego i Elaine, zatrzyma się na chwilę przed uderzeniem, zastanowi i zapyta:
- Norman, nie wiesz, czy Elaine kiedyś miała konia...?"

**********************************************

Do tej pory nie wiem czy wyłam ze śmiechu czy z rozpaczy ??

1, 2, 3... Próba klawiatury...

Witajcie...

Prowadziłam już kilka blogów,  ale żaden znich (oprócz jednego, w gwoli ścisłości, tego który na pewno istniał by do dziś, gdyby nie pewne ścinające z nóg okoliczności) - nie przetrwał.

Jakoś zawsze brakowało mi zapału, i może nawet niekiedy czasu by zajmować się nimi regularnie.

Kilka tygodni temu znów naszła mnie ochota na skrobanie internetowego dziennika. Dziś właśnie zebrałam się w sobie i stworzyłam to właśnie miejsce, dla którego właśnie poświęcacie swój cenny czas.

Mam nadzieję, i nawet przeczucie, że ten blog będzie zajmował ten kawałek internetowej, tylko mojej, ziemi przez długi czas.

Tego dziś sobie życzę :)